» Artykuły » Uniwersum » Strzelcy Iwana Ginczego

Strzelcy Iwana Ginczego


wersja do druku

Słów kilka o kislewskich żołdakach

Redakcja: Norman, Malta
Ilustracje: Jakub 'KRed' Redys

Strzelcy Iwana Ginczego
Południowe pogranicza Kislevu to pasmo rzadko zaludnionych, nieprzyjaznych ziem. Ciągnące się szerokim pasem ku północy doliny, gęsto poprzecinane spływającymi z gór strumieniami, ograniczone są od zachodu nieprzebytymi lasami Imperium, a od południa pustkowiami Sylvanii, zaś od wschodu niebotycznymi Górami Krańca Świata. Tak wyjątkowe położenie wpływa oczywiście na sytuację w regionie. Pustoszące krainę najazdy band mutantów, orków, czy maruderów ze wschodnich prowincji Imperium, czy prowadzonych przez wampiry ożywieńców są tu niemal codziennością. Nieliczni mieszkańcy, którzy nie uciekli z tych nieprzyjaznych stron, usiłując przetrwać, otoczyli swe wioski palisadami i organizowali oddziały pospolitego ruszenia. Dawno już wyzbyli się resztek tradycyjnej, kislevskiej gościnności, za to stali się nieufni i brutalni. Ich ostrożność na nic zdała się w obliczu grozy najazdu wielkiej watahy orków i goblinów pod wodzą Bargatha Jednookiego, który miał miejsce latem 2504 roku. Wioska po wiosce, osada po osadzie były bezlitośnie plądrowane i palone – czasem po parodniowym oblężeniu. Pozbawione pomocy z zewnątrz, odcięte nawet od innych wsi (wszędzie grasowali wilczy jeźdźcy) nieuchronnie padały ofiarą napastników. Ponoć właśnie wtedy po raz pierwszy pojawili się Strzelcy Iwana Ginczego, zwani tak od nazwiska ich dowódcy. Organizacja oddziału Później opowiadano, że Iwan dawniej służył w wojsku Imperium i stąd łatwiej było mu zorganizować sprawny regiment strzelców pieszych. Służyło w nim początkowo około tysiąca dwustu żołnierzy, stan taki utrzymywany jest po dziś dzień. Wyekwipowani byli (i są) skromnie: nie posiadają dużej artylerii, ani licznego taboru, co zresztą korzystnie wpływa na ich mobilność. Oddział ten rzadko porusza się jako całość, w masie ponad tysięcznej. Celem zwiększenia szybkości marszu i ułatwienia zdobycia zaopatrzenia komendant Gincze podzielił swój regiment na cztery chorągwie po trzy sotnie (stuosobowe kompanie) każda. Są to:
  • chorągiew gwardyjska, walcząca pod czarnym sztandarem, zawsze dowodzona osobiście przez naczelnego wodza regimentu;
  • chorągiew lekka, walcząca pod sztandarem zielonym, której to żołnierze często w boju posługują się łukami i lekkimi spisami;
  • chorągiew ciężka, rozpoznawalna po sztandarze czerwonym, w jej skład wchodzi bateria regimentowych armat polowych (działa trzyfuntowe), które są jedyną artylerią regimentu;
  • chorągiew jazdy, złożona z lekkozbrojnych jeźdźców, do których należy prowadzenie rozpoznania w nowym terenie, znoszenie podjazdów nieprzyjacielskich i ‘zaciąganie języka’. W boju, często nagłym atakiem z flanki, jeźdźcy przesądzają wynik starcia i dożynają uciekających.
Poszczególne chorągwie zawsze działają w bliskim kontakcie ze sobą, co umożliwia błyskawiczną koncentrację, jak również pełne współdziałanie. Wszystkie decyzje związane z wyborem oficerów (komendanta, dowódców chorągwi, tudzież rotmistrzów dowodzących sotniami), a także z ukaraniem winnych ciężkich przestępstw wojskowych (grabież, gwałt, tchórzostwo w obliczu wroga i zdrada) podejmuje tzw. koło, składające się z wszystkich aktualnie służących oficerów oraz pięciu żołnierzy, mających najdłuższy staż w pułku. Obrady koła muszą się toczyć w obecności przynajmniej jednej chorągwi. Daje to żołnierzom poczucie ważności, wspólnoty i przywiązania do oddziału. W sytuacjach szczególnych, zwłaszcza w obliczu nadciągającego wroga, koło podejmuje decyzję o oddaniu regimentu pod pełną władzę komendanta do czasu zażegnania niebezpieczeństwa. Żaden z żołnierzy nie ma wtedy prawa odwoływania się do koła, ale wszystkie sprawy rozstrzygane są, gdy już sytuacja się wyjaśni. Przestać być oficerem można tylko odchodząc z pułku, popełniając jedno z wyżej wymienionych ciężkich przestępstw lub umierając. Uzbrojenie i wyposażenie Podstawą uzbrojenia Strzelców Iwana Ginczego jest broń ofensywna. Uzbrojenia ochronnego nie używają oni prawie wcale, poza nielicznymi kolczugami, lekkimi tarczami oraz misiurkami. Krępowanie swoich ruchów ciężkimi blachami jest sprzeczne z ulubioną taktyką walki regimentu (o czym poniżej), zaś przywdziewanie lekkich pancerzy to – zdaniem Strzelców – ułuda bezpieczeństwa. Przeto główną bronią każdego strzelca jest pistolet, mający w tym pułku specjalne znaczenie. Otaczany jest on przez strzelców dużym szacunkiem; każdy ze Strzelców, kiedy jest przyjmowany na służbę, otrzymuje od swego rotmistrza właśnie pistolet. Ma to być gest upamiętniający obdarowanie przez Iwana Ginczego pierwszych strzelców właśnie taką bronią. Gincze miał ponoć dorobić się majątku podczas wyprawy do Tileii – szeptano, że znalazł tam skarb. Za te pieniądze zakupił kilkaset pistoletów i dozbroił pierwszych żołnierzy swego regimentu. Na pamiątkę oficerowie do dziś obdarzają nowo przyjętych pistoletami, również wyróżniający się żołnierze często dostają bogato zdobione sztuki tej broni, a wyrzucanym z oddziału pułkowy pistolet jest publicznie odbierany. Pułkowy pistolet jest obiektem wielkiej troski nie tylko z powodu umiłowania tradycji. Sprzedanie go lub przegranie w kości jest karane chłostą i wydaleniem z pułku. Utrata w boju albo zaniedbanie – chłostą i karami pieniężnymi. Poza pistoletem pułkowym każdy ze Strzelców posiada kilka dodatkowych sztuk tej broni. Żołnierze tego regimentu mają przy sobie zwykle po 3-4 pistolety gotowe do strzału. Oprócz tego, wielu chętnie używa krótkich garłaczy (z powodu małych kosztów amunicji) oraz arkebuzów - krótkie wersje tej broni są szczególnie często spotykane wśród jeźdźców. Żeby dopełnić obrazu używanej przez Strzelców broni dystansowej, należy jeszcze pamiętać o krótkich łukach używanych równie powszechnie w chorągwi lekkiej, co w jeździe. Do walki wręcz żołnierze używają krótkich włóczni, ciężkich szabel i noży. Sporadycznie zdarzają się korbacze i buzdygany. Jazda poza tym, używa jeszcze długich lanc i arkanów do chwytania i krępowania przeciwników. Każdy z żołnierzy pułku Strzelców Ginczego, czy to piechur, czy jeździec ma w ekwipunku siekierę, łopatę i oskard. Są oni bowiem intensywnie szkoleni do okopywaniu się w polu i w pracach inżynieryjnych. Dorównują pod tym względem krasnoludom: stojąca w polu chorągiew potrafi w ciągu paru godzin usypać redutę złożoną z kilku szańców wzmocnionych ostrokołem (chyba, że w pobliżu nie ma drzew !). Niejednokrotnie regiment sypał szańce odpierając przy tym ataki wroga. Żołnierze potrafią też wzmacniać i naprawiać mury oraz sypać groble. Kiedy pułk idzie w bój albo wróg jest blisko, to na noc zawsze sypany jest wał wokół obozu, który burzony jest rano, by nie skorzystał z niego nieprzyjaciel. Warto dodać, że Strzelcy nie używają mundurów w formie takiej, jak się przyjęło choćby w Imperium. Ich ulubionym odzieniem są bufiaste spodnie i kamizelki koloru czerwonego. Zimą zwykli nosić podbite futrem płaszcze, również czerwone lub brunatne. Strategia walki Ulubionym sposobem walki regimentu Ginczego jest osaczanie wroga w trudnym terenie przez współdziałające ze sobą chorągwie. Jedna z nich, najczęściej lekka, występuje jako przynęta pozorując ucieczkę (orkowie i mutanci są bardzo podatni na ten manewr) i wciąga wrogi oddział w zasadzkę pomiędzy chorągwie gwardii i ciężką. Jeżeli ktoś wymknie się z kotła dobiją go szybkie oddziały jazdy, operujące w pobliżu pola bitwy. W razie potrzeby jazda może włączyć się do głównej bitwy przechylając szalę zwycięstwa na korzyść Strzelców. Szybka koncentracja całego pułku jest stosowana w wypadku natknięcia się na znacznie silniejszego przeciwnika. Powiadomione przez gońców chorągwie błyskawicznie łączą się i po najwyżej dwóch godzinach, pułk stoi w całości gotowy do walki. Jazda stara się pozostać w ukryciu, aby dożynać uciekinierów lub w razie potrzeby, wspomóc walczącą piechotę. W bitwie nieprzyjaciel jest z dalszego dystansu nękany przez baterię artylerii oraz usilnie prowokowany obraźliwymi gestami, piosenkami i okrzykami całości wojsk (podatni są na to szczególnie orkowie). Jeżeli wróg ruszy do ataku, oczekują go uszykowane w trójszeregu chorągwie. Strzelcy dzierżą broń palną, przed nimi w trawie leżą spisy. Gdy wrogi oddział znajdzie się bliżej niż sto kroków od szeregów rozpoczyna się kanonada. Szeregi oddają kolejno strzał i przyklękają czyniąc miejsce stojącym za nimi. Z powodu ilości posiadanej broni trzy pierwsze salwy każdego szeregu następują po sobie błyskawicznie, potem albo nieprzyjaciel przetrzebiony odstąpi (często Strzelcy ruszają do kontrataku i rozstrzygają starcie), albo dochodzi do starcia wręcz. Żołnierze chwytają wtedy leżące na ziemi dzidy i ich szeregi najeżają się setkami ostrzy. Spomiędzy pikinierów rażą wroga z najbliższej odległości Strzelcy uzbrojeni w garłacze. Taka strategia walki jest bardzo skuteczna w wypadku regimentu Ginczego, który walczy przeważnie z niekarnym i źle dowodzonym przeciwnikiem. Natomiast wadą Strzelców jest ich przywiązanie do swej taktyki walki (mogą prowadzić obronę w polu bez oficerów – na pamięć, ale z trudem przyjmują nowinki) i świadomość odrębności, co nie pozwala im wpasować się w szeregi większej armii bez konfliktów. Nie nadają się też Strzelcy za bardzo do obrony miast, po prostu źle czują się nie walcząc w szyku, a bywa też, że z trudem podporządkowują się komendzie innych oficerów niż swoi. Warunki służby Dobrze się żyje żołnierzom Iwana Ginczego. Utrzymują się z trzech źródeł: żołdu pieniężnego, danin w naturze oraz łupów. Żołd pochodzi ze skarbców krasnoludów, bowiem zależy im na utrzymaniu oddziału oczyszczającego z wrogów podnóża Gór Krańca Świata. Wypłacają zatem roczny żołd w złotej monecie w wysokości 25 koron na głowę – niezależnie od rangi w pułku każdy Strzelec opłacany jest równo. Taki system nagradzania pozwala uniknąć tworzenia przepaści między oficerami (pochodzącymi przecież z wyboru), a żołnierzami. Pieniądze wypłacane są zwykle w dwóch ratach – pierwsza na wiosnę, podczas zbierania wojsk z leży zimowych, tuż przed wyruszeniem w pole, druga (zwykle wyższa) wydawana jest początkiem zimy, gdy pułk rozlokowuje się na leża. Krasnoludy poza tym często dostarczają Strzelcom broń, zwłaszcza szable, noże i groty do włóczni oraz spore ilości prochu, a nawet suchy prowiant. Daniny w naturze pochodzą od chłopów zamieszkujących całe pogranicze chronione przez pułk Ginczego. Składa się na nie: żywność, czasem płótno czy skóry na odzienie, konie dla jazdy itd. Chłopi dostarczają potrzebnych rzeczy chętnie, gdyż po pierwsze: Strzelcy są ich jedyną ochroną w nieprzyjaznej krainie i to ochroną skuteczną; po drugie: rekrutują się oni przecież z okolic południowego Kislevu, są więc ich ziomkami. Nawet ci, których zaciągnięto w innych stronach szybko się asymilują, biorą za żony miejscowe chłopki i stają się "swojakami". Można dodać, że przez chłopów z południa jest uważane za korzystne mieć w rodzinie Strzelca; bo i zarabia pewny pieniądz i na zimę ściąga do domu (dzięki temu wioska jest bezpieczna, bo strzelcy kwaterują zwykle po 20-30 w jednej osadzie), a jeśli zginie, to wdowa dostaje po nim 100 koron na otarcie łez (jeśli mieli dzieci to jeszcze po 30 na każde dziecko). Zatem wsie, gdzie wżeniono choćby kilku Strzelców uchodzą za szczęśliwe i dostatnie. Taka współpraca z ludnością miejscową zapewnia regimentowi bardzo ważne wsparcie, które czyni go jeszcze skuteczniejszym w boju. Chroni też chłopów przed brutalnymi rekwizycjami – Strzelcy bezwzględnie wybijają wszelkie oddziały, chcące utrzymywać się na ich terenach kosztem chłopów, bez względu na ich pochodzenie. Co się tyczy łupów, to do żołnierzy Ginczego należy pełne prawo do rzeczy odebranych pobitym wrogom poza przedmiotami, które zagrabiono krasnoludom. Więzi, jakie łączą regiment z brodatymi wojownikami z gór wymagają, by lojalnie zwracać im, co zostało zagrabione z ich kopalń – i tego Strzelcy przestrzegają bezwzględnie. Teraz jeszcze o zaciąganiu rekruta; czyli skąd się biorą nowi Strzelcy. Werbownicy, wyruszający wiosną do rozłożonych na leżach zimowych oddziałów, nigdy nie mają kłopotu z zebraniem weteranów, którzy służyli w pułku rok wcześniej. Starzy żołnierze, ze względu na korzystne warunki służby, chętnie ruszają wiosną pod sztandary regimentu. Nowi najmowani są na południowych krańcach Kislevu, ale bywają i rekruci z północy, a nawet ze wschodnich stron Imperium. Każdy nowoprzybyły musi posiadać dwie sztuki broni (jedną do walki wręcz, a drugą na dystans) oraz wykazać się umiejętnościami bojowymi przed rotmistrzem sotni, do której go przydzielono. Sprawdzian umiejętności zależy w pełni od uznania rotmistrza i może być pominięty, jeśli jego oddział bardzo potrzebuje nowych żołnierzy, a w okolicach brak rekruta. Przyjęty na służbę delikwent przystępuje do pułku na całą kampanię, która trwa od wiosny do późnej jesieni. Bardziej doświadczeni towarzysze starają się jak najszybciej dopasować młodych do panujących w oddziale obyczajów – od jak najszybszej asymilacji nowego wojska zależy przecież sprawność bojowa Strzelców jako całości. Żeby przestać być Strzelcem wystarczy odmówić udziału w nowej kampanii, zginąć, dać się okaleczyć, lub popełnić czyn niegodny członka regimentu. Pierwsze dwie sytuacje są chyba jasne, ale o reszcie warto napisać parę słów. Okaleczony w walce żołnierz nie może być już, z przyczyn oczywistych, członkiem oddziału. Pozostawiony jest mu regimentowy pistolet, wypłacone zostaje jednorazowo 200złotych koron zapomogi i rozstaje się on z pułkiem. Przez rok musi sobie dawać radę sam. Po tym czasie, jeśli los nie jest dla niego łaskawy, ma prawo wrócić i prosić komendanta o pomoc. Pułk zatrudnia wtedy takiego biedaka w charakterze werbownika lub sługi w gospodarstwie któregoś ze Strzelców. Nie jest to może życie dostatnie, ale jest. Co się tyczy czynów niegodnych Strzelca, wliczają się tu wszystkie ciężkie przestępstwa wojenne (patrz wyżej). Jeżeli koło uzna delikwenta winnym takiego przestępstwa i jakimś sposobem uniknie on kary śmierci – jest dożywotnio wykluczany z regimentu. Koło może też podjąć decyzję o wykluczeniu złodzieja, okrutnika lub żołnierza niesubordynowanego. Kieruje się tu przede wszystkim wizerunkiem pułku, bo dla jego skuteczności działania poparcie ludności miejscowej jest bardzo ważne. Ci, co więź z chłopami burzą są z szeregów eliminowani.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


~Memo

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Po pierwsze, imo 250 zk rocznie dla żołdaka to zdecydowanie za dużo, przecież jeśli nie jest jakimś wybitnym patriotą to po 3-4 kampaniach odejdzie i zajmie się spokojnym życiem za zaoszczędzone pieniądze.

Do tego naprawdę nie chce mi się wierzyć, że orkowie i mutanty od lat nabierają się na tą samą taktykę...
24-06-2006 15:14
sarakin
   
Ocena:
0
Coś trudno mi uwierzyć że krasnoludy dzielą się swoimi skarbami z ludźmi strzeżacymi pogranicza w postaci 250 zł koron na głowe rocznie. To wychodzi 300000 zł koron rocznie na utrzymanie armii!!!!! nie licząc tych co stwierdzą że mają wystarczająco dużo koron by rozpocząć nowe życie. W porównaniu z zarobkami w Imperium kwoty są tu astronomiczne, co gorsza nie ma jak ich za bardzo wydać na tym pustkowiu.

No i jeszcze kwestia mobilności. Tachanie ze sobą worka z żołdem, siekiery, łopaty, oskarda, pistoletów, włuczni i jeszcze innych rzeczy chyba jednak trochę spowalnia.

Pozostaje jeszcze kwestia taniej amunicji od krasnoludów, i czerwonego ubioru który zamiast maskować z daleka rzuca się w oczy.

Mam nadzieję że za bardzo nie zdołuję tym komentarzem autora tekstu. To miała być taka konstruktywna krytyka :D

24-06-2006 16:34
Neurocide
    Hmmm...
Ocena:
0
Jesli uznamy "żołdaka" za najemnika to powinien zarabiać (będąc w zgodzie z podręcznikiem - a ta zasada jest uważam słuszna idobrze opracowana) 20 do 50 ZK rocznie czyli od 1/2 do 1 ZK tygodniowo. 250 za zlecenie to rok życia na przyzwoitym poziomie, który zadowoli mało wymagajaca postać. Roczny urlop... fajnie. Ale takiej kasy bym nie dał jako MG.
24-06-2006 18:10
~Norman

Użytkownik niezarejestrowany
    re: serakin
Ocena:
0
Radzę zajrzeć do podręcznika Stone and Steel. Tam włąśnie oficjhalnie jest podana taka polityka krasnoludów: opłącanie obcorasowych formacji dla spokoju własnych ziem.
24-06-2006 19:21
~Bartek

Użytkownik niezarejestrowany
    etam
Ocena:
0
Ja nie wiem jakie stawki przykmuje autor na swych sesjach, ale 250 zk to worek złota, u mnie chyba nigdy żaden gracz nie miał takiej kasy ( a mistrzuje już kilka lat) i nawet ciężko mi sobie wyobrazić jak wygląda transport z wypłatą dla pułku -jakieś 3 fury ze złotem?Może i kurduple są bogate, ale raczej skąpe i nie aż tak głupie by tyle płacić.
24-06-2006 22:29
Norman
    kasa
Ocena:
0
Widze ze kasa zrobiła zdecydowane zamieszanie :P, ale chodzi tu prawdopodobnie o literówke przy formatowaniu tekstu, uwalmy jedno 0 i sprawa wraca do normy, poprawie to w tekście ale nie bede usuwał komentów niech ludziska widzą że u nas vox populi vox dei.
25-06-2006 16:15
~

Użytkownik niezarejestrowany
    Norman,
Ocena:
0
tani trik z tą literówką. Trzeba usunąć komety, po kryjomu poprawić i zabanować wiedzących o błędzie :D
25-06-2006 20:11
~Norman

Użytkownik niezarejestrowany
    Baaa!
Ocena:
0
Widzę, że masz zamiar zająć się polityką w przyszłosci, ale w tym kraju warto mieć jeszce wyrok albo da. Większość partii dopiero wtedy Cie przyjmie :D
25-06-2006 21:15
Johann
    Stone and Steel
Ocena:
0
Co to jest za podręcznik?
25-06-2006 23:06
Norman
    Stone and steel
Ocena:
0
Pełna nazwa Dwarf : Stone and Steel - A Warhammer Fantasy Roleplay supplement by Alfred Nunez jr.
Wydana nakładem Hogshead Publishing w 2002 roku kompletna publikacja o krasnoludach w uniwersum Warhammera, oczywiście żadna tam księga armii tylko konkretne opracowanie stworzone od początku pod świat gry fabularnego warhammera, jedna z fajniejszych jakie czytałem.
26-06-2006 09:44
~Harry

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ekhm.. nastąpiły jakies przesunięcia granic po Storm of Chaos? xD Wydaje mi sie że do tej pory od poludnia Kislev to graniczył z Ostermarkiem ?
26-06-2006 11:46
~MiSio

Użytkownik niezarejestrowany
    mapa
Ocena:
0
Z tymi mapoami to jest pogibane, ja własnie spojżałem na kilka które mam w domu i na jednej kislew graniczy z ostermarkiem a na drugioej z ostermarkiem i kawałkiem sylvanii, a obie pochodzą z oficjalnych źródełek
26-06-2006 12:06
agitator
   
Ocena:
0
Pomijając te czepianie się o 250zk(oczywistością było że to literówka i trzeba było zwrócić uwagę na priwa, a nie wszyscy się tak na ten temat rozpisali), chciał bym pogratulować Rafi za bardzo dobry text o strzelcach Iwana Ginczego podobnie wyobrażam sobie oddziały pogranicz.

Rafi jak byś mógł zamieść profesje(zawansowany) Strzelca Iwana Ginczego był bym bardzo wdzięczny. Prowadzę drużynę w której znajduje się Kozak Kislewski i być może podąży tą drogą rozwoju.
26-06-2006 15:47
~RafiK

Użytkownik niezarejestrowany
    :)
Ocena:
0
Po pierwsze: zajebisty rysunek! Bardzo mi się podoba. Po drugie - wszelkie uwagi są jak najbardziej na miejscu (nawet jeśli dotyczą spraw tak wydawałoby się banalnych jak kwota żołdu). Czytam wszystkie opinie z uwagą i na pewno się nie obrażam, a wrecz przeciwnie - cieszę się, że tak wnikliwie czytaliście mój tekst :)

Agitator: koncept oddziału i jego zastosowanie na sesjach pochodzi jeszcze z czasów I ed. Stąd nie mam żadnych pasujących aktualnie statystyk. Pomyślę jednak i zgadam się z Normanem w tej kwestii czy nie dałoby się dorzucić czegoś takiego "statystycznego" pod spodem artykułu.

Pozdrawiam i zachęcam do wypowiedzi!
RafiK
26-06-2006 19:06
Norman
    statystyki
Ocena:
0
Ja nie widze żadnych naprzeciwpołożeństw zrób te statsy i sie je wstawi
27-06-2006 09:34
~Apollo

Użytkownik niezarejestrowany
    Rafi
Ocena:
0
Czytałem ten tekst na innej stronie i tam są podane staty. Poza tym tekst fajny po Władcy Zimy moja drużyna napaliła się na wojskowe kampanie więc zagranie strzelcami przypadnie im do gustu.
27-06-2006 14:17
~Apollo

Użytkownik niezarejestrowany
    Jeszcze raz
Ocena:
0
Tyle, że tamte staty są zdecydowanie zawyżone (1 ed.)
27-06-2006 14:19
Norman
    Apollo
Ocena:
0
Ten tekst powstał jeszcze za czasów naszego liceum gdy z prowadziłem dział warha na nieistniejącym już storytelerze, a Rafał napisał mi do niego kilka naprawde fajnych tekstów, które pewnie pojawią sie w odświeżonej wersji na tej stronie.
Statsy były oczywiście do 1ed i dosyć mocne dlatego na razie ich nie zamieściłem i czekam aż autor podeślę nową ich wersję wycelowaną już w II edycje
27-06-2006 18:19
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
28-06-2006 14:50
~Ephraim

Użytkownik niezarejestrowany
    Taktyka
Ocena:
0
Jeżeli dobrze zrozumiałem, strzelcy są lekką piechotą, walczącą zazwyczaj w otwartym terenie. Skoro tak, to są niezwykle wrażliwi na oskrzydlenie przez kawalerią przeciwnika (jedna chorągiew lekka do osłonu skrzydeł nie wystarczy), a Autor raczej nie wspomina o aktywnym używaniu taboru. Spisy są zbyt krótkie do powstrzymania szarży jazdy, a piechota walcząca w gęstym szyku jest bardzo wrażliwa na ostrzał przez np. świetnie posługujących się łukami nomadów ( które zresztą mają dłuższy zasięg niż wymienione w tekście pistolety i garłacze). Walka np. z Dolganami w otwartej bitwie, moim zdaniem, wyglądałaby jak (może nienajlepsze skojarzeie) bitwa XIXwiecznej piechoty amerykańskiej (mającej przecież broń o lepszym zasięgu, szybkostrzelności i niezawodności) z Indianami w czystej prerii...
Ciekawy jest też wątek wybijania oddziałów dokonujących rekwizycji w zaprzyjaźnionych wioskach. Czyli atakują np. chorągiew najemnych rycerzy z Imperium będący dodatkowo na służbi cara w obronie kmiecego bydła i zboża?? i już nawet nie chodzi mi o to, jak taki atak by się zakończył...
A co do finansów: nie chodzi mi o żołd, ale kogo stać na sponsorowanie 4-5 sztu k broni palnej/strzelca?
28-06-2006 15:04

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.