» Czytelnia » Szorty » Obyś pływał na Manharze

Obyś pływał na Manharze

Obyś pływał na Manharze
Od kilku dni Manann nie był łaskawy. Nie zsyłał wiatru, a morze było niepokojąco spokojne. Według starych map powinni dopływać do wyspy Przeklętych Dusz. Załoga, mimo iż nie należała do strachliwych, była niespokojna. Zbyt długa cisza na morzu to zły znak.

Kapitan Leopold von Woel stał na mostku i przez swoją pozłacaną lunetę wyszukiwał oznak lądu na horyzoncie. Na próżno. Co chwilę odrywał wzrok od linii morza i podchodząc do stołu, na którym rozłożone były mapy, nanosił poprawki i uwagi. Drugi oficer Johanes Klunge robił zapiski w dzienniku pokładowym. Marynarze mimo zaniepokojenia uwijali się przy swoich obowiązkach. Na "Manharze" wszystko musiało być zapięte na ostatni guzik.

Noc przyszła nadzwyczaj szybko, niepokojąc oficerów. Stali na pokładzie, czekając na meldunki bosmanów. Mimo niewygód panujących w podróżach dalekomorskich, kapitan i jego zastępca prezentowali się okazale. Czyste niebieskie mundury, wypolerowane skórzane buty, gładko wygolone lico. Powagi dodawała oficerska szpada przy boku i pistolet za pasem. Na tle wyszorowanego pokładu i ogólnie panującego porządku, wyglądali jakby wypłynęli wczoraj, a nie rok temu.

- Kapitanie, melduje się bosman Fritz. Wachty przydzielone, kuchnia wysprzątana, posiłek podany, ale... Jedzenie jest na wykończeniu i jeśli w ciągu tygodnia nie odnowimy zapasów, grozi nam…
- Rozumiem. – przerwał mu głównodowodzący – Jak morale?
- Panie kapitanie, nie najlepiej. Morska cisza źle wpływa na pomazańców Mananna.
- Wyciągnąć siedem bek rumu i rozdać. W razie czego będę w swojej kajucie. Oficerze Klunge, zapraszam – zwrócił się do zastępcy - mamy kilka spraw do omówienia.

Mgła powoli wdzierała się na pokład, gęstniejąc z każdym uderzeniem serca marynarzy pełniących wachtę. Pod pokładem zabawa trwała w najlepsze. Rum ukoił skołatane nerwy i rozwiązał języki starym wilkom morskim. Opowieści o nieznanych morzach, przeplatały się z salwami śmiechu i wspomnieniami o portowych dziewkach.

Około północy kurtyna ciemności i mgły sprawiła, że wartownicy widzieli nie dalej niż na dziesięć łokci przed sobą. Głośne, przenikliwe wycie zagłuszyło odgłosy zabawy. Potężny wstrząs zachwiał galeonem. Dało się słyszeć jęk bólu marynarza pełniącego wartę… Po chwili odezwał się dzwon alarmowy… Załoga ćwiczona na takie sytuacje zjawiła się na pokładzie bardzo szybko.

***

Do portu w Marienburgu wpłynęła duma Wolnego Miasta – galeon "Manhaar". Żaglowy okręt wojenny, którego głównym zadaniem jest eksplorowanie nieznanych regionów mórz i sporządzanie map. Często wypływa sam. Dziś wraca po półtorarocznym rejsie.

Wysoka nadbudówka dziobowa dumnie góruje nad portem. Galion - figura na dziobie okrętu, to monstrualne popiersie trytona, z rozpuszczonymi włosami i koroną na głowie. Cztery potężne maszty, a na jednym bandera Wolnego Miasta. Żagle białe, oznaczone symbolem węża morskiego. Kopa luków działowych po obu burtach. Jeden z największych okrętów, jaki opuścił stocznie Starego Świata. Oczko w głowie całej floty.

Stu marynarzy, służących pod dowództwem Leopolda von Woel, to najlepsi przedstawiciele swojej profesji. "Obyś pływał na Manhaarze" to zdanie często usłyszysz w dzielnicy portowej. Lecz czym jest okręt bez swoich bosmanów i kapitana, którego wybrała sama rada dyrektoriatu. Wydelegowani do służby na okręcie to największe nazwiska żeglugi morskiej po tej stronie Wielkiego Oceanu.

Zazwyczaj o tej porze port był zatłoczony, a gwar zagłuszał morski wiatr, fale i głosy mew. Tego dania, po raz pierwszy, na galeon nie czekały wiwatujące tłumy… Nie była to wina oczekującego w porcie Theodeusa Derra - mistrza magii tradycji światła. Ani jego zacnej świty: kapła-na Mananna – Velmitra, Johanna von Kluger człowieka rady do spraw "trudnych" i rycerzy zakonnych. Rankiem port zamknięto po raz pierwszy od niepamiętnych czasów. Plotki na ten temat krążą do dziś...
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


vader1312
   
Ocena:
0
Hmm, całkiem całkiem. Końcówka tak napisana, że można pomysł pociągnąć dalej. Ogólnie rzecz ujmójąc, podobao mi się.
01-02-2007 20:58
kotomaniak
   
Ocena:
0
Tekst czyta się miło. Z błędów zauważyłem tylko to: drugi oficer Klunge jest zastępcą kapitana, jeśli tak to powinien być pierwszym oficerem. ;)
01-02-2007 21:16
triki
   
Ocena:
0
Dziękuje za uwagi. Ja osobiście chciałbym podziękować Karolinie 'Viriel' Bujnowskiej, za jak zwykle na Polterze, znakomitą redakcję.
02-02-2007 10:47
beacon
   
Ocena:
0
Chciałoby się czytać dalej. Faktycznie, jest pewien pomysł na przygodę, jest sam statek i jakaśtam załoga, ale chciałoby się jednak całego opowiadania. Temat dałoby się rozwinąć.
03-02-2007 11:24
karp
   
Ocena:
0
oczywiście, ze tak, tyle, ze szort ma właśnie rozbudzić chęci na tyle, abyś resztę poprowadził swojej ekipie i to wg własnego pomysłu.
03-02-2007 13:18
~J

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"Tego dania, po raz pierwszy" - a którego dania? Ładne zakończenie na deser :)
Swoją drogą prosiłbym o jeszcze!
05-02-2007 13:24

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.